Marian Anklewicz

Przez sześćset lat stał w Swobnicy zamek. Stał niewzruszenie bez względu na dziejowe burze i kataklizmy żywiołów, ominęły go kule szwedzkie i bomby radzieckie. Śmiertelne ciosy otrzymał dopiero od polskiej administracji różnego szczebla i autoramentu. Kiedy 31 marca 1957 roku ówczesny wojewódzki konserwator zabytków mgr Henryk Dziurla uznawał oficjalnie zamczysko za zabytek, było to „mienie dużej wartości” podlegające szczególnej ochronie. O tym jak ta „szczególna ochrona” wyglądała świadczy dziś stan „obiektu chronionego prawem”.

Do dnia 9 lipca 1990 roku pojoannicki zamek w Swobnicy należący do Skarbu Państwa wykorzystywany był przez Kombinat Państwowych Gospodarstw Rolnych w Grzybnie. Wykorzystany został do cna, a jeszcze „rzutem na taśmę” dyrektor kombinatu Tadeusz Sawicki chciał na nim zarobić. Jak się okazało, zupełnie nielegalnie. Pegeery padły, a zamczysko z działką otoczoną umierającym jeziorem przejęła na Zasób Gruntów gmina Banie. Rada Gminy już 23 października podjęła uchwałę zezwalającą wójtowi Jerzemu Wiśniewskiemu na zbycie tego „mienia dużej wartości”. A jaka to właściwie była ta „duża wartość”?

Wycena szacunkowa z dnia 29 lipca 1990 roku sporządzona przez panią inżynier Krystynę Żądło, biegłego z listy wojewody szczecińskiego, opiewała w sumie na 7 778 623 435 złotych. Kwotę tą dla jasności podam jeszcze słownie: siedem miliardów siedemset siedemdziesiąt osiem milionów sześćset dwadzieścia trzy tysiące czterysta trzydzieści pięć złotych. W nowych złotówkach, jeśli umiem liczyć, jest to 777 862 PLN. Wkrótce wyceniono też działkę, na której stoi zamczysko. Biegły ze Stargardu Szczecińskiego, mgr inż. Jan Przesmycki określił jej wartość na 6 555 000 złotych, czyli dzisiejsze 655 złotych i 50 groszy (!). Coś tam wart był również drzewostan w otoczeniu zamku. Biegły ze Szczecina, Edmund Lepak, wycenił go na 315 840 000 złotych (trzysta piętnaście milionów osiemset czterdzieści tysięcy). Było nie było, nawet po kompletnym wykorzystaniu (czytaj: zrujnowaniu) obiektu przez PGR nadal było to „mienie dużej wartości”. Wójtowi i radnym bardzo się jednak spieszyło. Tak bardzo, że koniec końców nieruchomość poszła w prywatne ręce za równowartość obecnych 50 tysięcy złotych, czyli jednego pokoiku bez kuchni w bloku mieszkalnym.

Dnia 9 grudnia 1991 roku zainteresowanie nabyciem zamczyska wyraził przez swojego pełnomocnika obywatel Belgii Johannes Fridericus Maria van Leendert. Kupi i wyremontuje zamek dając pracę wielu okolicznym mieszkańcom pod jednym, skromnym warunkiem - gmina odsprzeda mu także 236,23 hektara pobliskich gruntów. Ostatniego dnia stycznia 1992 roku Rada Gminy uchwaliła, że nabywcą zabytkowego zamku będzie spółka „Johann van Leendert B.V.” z siedzibą w Maastricht. 29 maja tego roku Leendert zawiązał jednak spółkę w Polsce „Johann van Leendert” sp. z o.o. z siedzibą w Baniach i 15 września kupił rzeczoną nieruchomość, na którą to okoliczność spisany został w Gryfinie stosowny akt notarialny. Zamek w Swobnicy został sprzedany. Co prawda nie temu podmiotowi prawnemu, o którym mówiła uchwała Rady Gminy, ale podobnemu. W trzecim paragrafie umowy notarialnej stoi zapis, iż nieruchomość kupuje pan Johann van Leendert w imieniu spółki z ograniczoną odpowiedzialnością „Johann van Leendert” z siedzibą w Baniach. Jeszcze tak przy okazji warto by było przytoczyć tu wszystkie pisemne porozumienia i obietnice składane wójtowi i radzie, ale chyba nie ma potrzeby. Integralną część umowy notarialnej stanowi bowiem protokół uzgodnień spisany w tym samym dniu 15.09.1992 roku, który unieważnia wszelkie wcześniejsze porozumienia. Było, minęło, zaczynamy od nowa…

Cztery lata dostał aktem notarialnym Leendert na „zakończenie remontu zespołu zamkowego.” Dziś, po upływie lat siedemnastu okazuje się, że jeszcze go nie rozpoczął. Tango z Leendertem zaczęło nabierać animuszu już po paru latach. Nie miejsce tu na opowieść o figurach tego gorącego tańca. Interesuje nas wszak los „mienia dużej wartości”.  W tak zwanym międzyczasie, a dokładnie zaraz po zakupie przez spółkę „Johann van Leendert” sp. z o.o. z siedzibą w Baniach zabytkowego zamczyska, 236,23 hektara gruntów wokół niego kupiła spółka „Dro – Dawidy Rabbits And Quaiel Ltd” z siedzibą w Dawidach koło Warszawy. Dnia 3 lipca 1993 roku w księdze wieczystej założonej na te działki jako właściciela wpisano już spółkę „Johann van Leendert” sp. z o.o. z siedzibą w Baniach. Za lat kilka grunty te obciążone zostaną hipoteką, ale co nas to obchodzi…

Również w międzyczasie „mienie dużej wartości” zmienia właściciela. Zostaje nim „Johann van Leendert Poland” spółka z o.o. z siedzibą w Gryfinie. Pomimo to w okresie od 8 grudnia 1997 do 13 marca 1998 toczą się rozmowy z Gminą Banie w sprawie przekazania gminie nieodpłatnie zamku swobnickiego w formie darowizny. Jak wynika z pism w tej sprawie, zamek chce oddać gminie spółka „Agro Bor” sp. z o.o. z siedzibą w Gryfinie(?!). Kolejna zmiana właściciela w dniu 21 grudnia 1998 roku wiąże się na dodatek z oszałamiającym spadkiem wartości „mienia dużej wartości”. Cóż się takiego dzieje? Otóż przed notariuszem w Szczecinie staje pan Lech Kunicki działający w imieniu i na rzecz spółki „Johann van Leendert Poland” sp. z o.o., oraz w imieniu i na rzecz spółki „C.P. sp. z o.o. z siedzibą w Gryfinie i oświadcza, że spółka „Johann van Leendert Poland” sp. z o.o. w dniu 31.07.1998 wniosła do spółki „C.P. sp. z o.o. własność nieruchomości o wartości 15 000 złotych. Słownie: piętnastu tysięcy złotych! Tą nieruchomością był nasz zabytkowy zamek, „mienie o dużej wartości”…

To jest tylko mały przyczynek do historii najnowszej pojoannickiego zamczyska w Swobnicy. O innych działaniach i innych nazwiskach napiszę w innym czasie i miejscu. Nadszedł najwyższy już czas, aby zagrać sygnał do boju i ruszyć na odsiecz temu unikatowemu zabytkowi. Administracja państwowa i samorządowa jak Piłat umyła ręce i nie chce nawet rozmawiać na temat losów zamku, co osobiście potwierdził nie tak dawno w Szczecinie minister Zdrojewski. Na ratunek zamkowi postanowiło ruszyć grono osób z Gryfina, Stargardu Szczecińskiego, Bań, Widuchowej, Berlina i Warszawy. W dniu 8 sierpnia tego roku spotkali się w Chwarszczanach, gdzie powołane zostało do życia Stowarzyszenie „Zamek Swobnica”. Stowarzyszenie liczące prawie trzydziestu członków założycieli skupia w swoich szeregach osoby różnych profesji i środowisk połączone wspólną pasją i ideą ratowania zabytkowego zamku. Tymczasową siedzibą Stowarzyszenia jest miasto Gryfino.

Stowarzyszenie postawiło przed sobą liczne i odważne cele. Głównym kierunkiem działalności będzie jednak podejmowanie zgodnych z prawem działań zmierzających do uratowania zamku w Swobnicy przed całkowitym zniszczeniem oraz jego rewitalizacja. Wszystkie pozostałe wytyczne zawarte w Statucie Stowarzyszenia służyć mają temu celowi. Założyciele zdają sobie sprawę, że obecna sytuacja zamku i jego otoczenia sprawia, iż walka o jego uratowanie będzie prawdziwą krucjatą, lecz od wytyczonego celu nie odstąpią. Działają na rzecz ogółu społeczności i na pomoc tej szeroko pojętej społeczności liczą, wszak dobra kultury są bezcennym skarbem, którego należy strzec jak oka w głowie.

zobacz: ZAMEK w Swobnicy, WIEŻA ZAMKU w Swobnicy

Dodaj komentarz


Kod antyspamowy
Odśwież